Cała prawda o Heloim

     




       31 dzień października, Halloween.
       Jak co roku zastanawiasz się, czy lepiej zużyć całą rolkę papieru toaletowego (w końcu w tych dniach to towar deficytowy) i wyjść do ludzi jako mumia, czy może przestać inwestować w półśrodki i wreszcie kupić plastikowe rogi diabełka świecące wesoło w ciemności? Liczysz na darmowe słodycze i błagasz w duchu, by sąsiedzi nie wezwali policji, gdy zadzwonisz do ich drzwi pomalowany białą plakatówką? A może gryziesz się, czy w ogóle powinieneś brać udział w tej całej maskaradzie, skoro ksiądz Szatanek Natanek grzmi z ambony, że to zło?
        Nie wiesz, co czynić? Pozwól więc, wyznawco, że twa bogini będzie twoim przewodnikiem w mrocznym świecie Helołin.

       Halloween budzi kontrowersje. Dzieciaki nie widzą w tym święcie nic złego; skuszone wizją darmowych cukierasów wybiegają radośnie na ulice i drą upaćkane czekoladą mordki. Ich rodzice olewają sprawę. Za to dziadkowie... no, też się drą. Spluwają z pogardą, po czym wyciągają zza pazuchy krucyfiksy/wodę święconą/kałacha i ruszają ratować zbłąkane dusze swych wnucząt, przebranych, jak to mawiał Natanek, za potwory diabelskie szatany


       Przecież Heloim to zło. Zło w czystej postaci, Zło bardziej złe od samego Szatana. W ogóle Szatan to pikuś przy przebranym za pirata ośmiolatku. Te biedne dzieci są niczego nieświadome - bo jeszcze młode, głupie i naiwne - a tak naprawdę za Halloween stoją Iluminaci, sataniści i (co najgorsze) Boska Mafia. Wszystkie stroje są takie prowokujące! Te lateksowe kostiumiki diablic! Te kuse spódniczki mrocznych pielęgniarek! Te komże! (oh, well...) Mniejsza już o potencjalnych porywaczy i gwałcicieli czekających na kilkuletnie dzieci wałęsające się nocą po ulicy (bo przecież żaden dorosły nie wpadł na pomysł, by iść z gromadką młodych i pilnować, by pogłowie zgadzało się po powrocie) - tu chodzi o dusze!

       Nie zaprzeczycie chyba temu, że chodzenie po ulicach w stroju demona/zombie/wilkołaka/księżniczki jest niebezpieczne dla niewinnej duszy dziecka? Zbieranie cukierków też jest ryzykowne, w końcu może w nadzieniu ukrywa się Belzebub, który zamierza opętać łakomego pięciolatka. Szatany są wtedy wszędzie - w plastikowych maskach, w dyniach, w ciastkach, w muzyce, everywhere. Nie sposób się przed nimi obronić. Wplątują się w dusze jak nietoperze we włosy.
       Inną kwestią wartą poruszenia są dynie. Marnuje się tysiące ton tych warzyw, by zrobić jakieś idiotyczne lampiony z wykrzywioną gębą demona. Ustawienie takiej lampy na parapecie to gwarancja wprowadzenia się poltergeista, zaprawdę powiadam wam. A taka zjawa to kłopot - przestawia rzeczy, niszczy meble, nie słucha i nie dokłada się do czynszu. Okropny współlokator i to na własne życzenie!
        To wszystko jest straszne, zaiste. Ale chyba najgorsze jest - aż ciężko o tym mówić! - że Halloween przywędrowało z Zachodu i zainfekowało umysły młodszych słowiańskich pokoleń niczym  czarna śmierć w 1348 roku. Zapewne gdyby Camus miał dzisiaj napisać swe dzieło, jego tytuł nie brzmiałby Dżuma, a Halloween. Młodzież naoglądała się hamerykańskich filmów i teraz morduje koty na cmentarzach. Takie tragedie się dzieją! Ratuj nas, Panie, przed Heloim!

       Ironic mode: off

     Katolu, jeśli to czytasz: nie masz poważniejszych problemów?
    Z tego miejsca chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkich wierzących. Wszystkich! Niezależnie od tego, czy wierzysz w Zeusa, Ozyrysa, Allaha czy Jahwe - jeśli jesteś prawdziwym wierzącym, masz moje błogosławieństwo. Jeśli jesteś dobrym ateistą, solidnie niewierzącym albo z serca wątpiącym agnostykiem - przybijam ci piątkę. Nie obchodzi mnie, jaką religię wyznajesz, dopóki nie jesteś fanatykiem. Musicie bowiem wiedzieć, że fanatyczny ateista, plujący jadem na katolików za to, że są katolikami, denerwuje mnie w takim samym stopniu jak fanatyczna wyznawczyni Rydzyka (nie powiem katoliczka, bo jej wyrocznią jest radioodbiornik, a nie Pismo), która wszędzie widzi szatany. I to wam mówię ja, Chaos.
       Zaciętość, z jaką zwalcza się w Polsce Halloween, nosi dla mnie znamiona obsesji. I może trochę hipokryzji. Zabawne, że najwięksi przeciwnicy tego święta (oczywiście oni nie nazywają tego świętem) potrafią wytrząsać się nad szkodliwością zbierania cukierków w stroju ducha, ale nie umieją zauważyć księdza-pedofila. Skandalem jest publiczne wspomnienie o magii lub wróżbach (Harry Potter to zło, pamiętajcie), ale obwożenie tzw. świętych obrazów po całym kraju jest OK.
       Litości.
     Zamiast wrzeszczeć o opętaniu przez nałożenie prześcieradła z dziurami na oczy, zajmijcie się tym wszystkim, czym powinniście się zająć. Zróbcie porządek w swoim życiu, a dopiero potem zabierzcie się za sprawy innych. I, na litość boską, nie brońcie dzieciakom tak ekscytującej zabawy! One - co wiem nawet ja, która dzieci omija szerokim łukiem - uwielbiają słodycze, napoje gazowane, niespanie do późna oraz przebieranki (niektórzy dorośli również, ale to zostawimy bez komentarza). Dajcie im wyciąć te nietoperze z papieru i zrobić sobie sztuczną ranę z keczupu, a potem eskortujcie podczas zbierania sacharozy. Przecież dentyści też muszą z czegoś żyć!
   Jeśli skończyliście już podstawówkę, ale nie boicie się wziąć udziału w Święcie Potwora Diabelskiego Szatana, idźcie na jakąś imprezę albo sami ją zorganizujcie. To jedyny dzień w roku, kiedy możecie być tak mroczni, jak zawsze tego chcieliście. Ewentualnie możecie spełnić swoje marzenia, przebrać się za wampira i odbić Belli Swan kartonowego Edwarda stojącego przed wejściem do kina. Zainwestujcie w dynie i powycinajcie w nich arcydzieła (dobra, wszyscy wiemy, że każdy skończy na oczach i krzywym uśmiechu). Zróbcie ciasto dyniowe i babeczki z pająkami. Ma być zabawnie! Nie dajcie się zwariować...
        Jest jeszcze jedna ważna kwestia, jeśli mówimy o polskim Halloween - jego konflikt ze świętem Wszystkich Świętych. Otóż równie przekonujący co szatańskie cukierki jest argument odnośnie "wyśmiewania się ze zmarłych/degradacji 1. listopada". Co ma piernik do wiatraka, że tak elokwentnie zapytam? Czy święty Monitor będzie czuł się pominięty lub poniżony, bo statystyczny Jaś wymaże sobie mordę na biało i pójdzie patroszyć dynie w ogródku sąsiada? A może śmierć powinna być tabu, a zmarli winni być traktowani tylko i wyłącznie z powagą, jakby człowiek po śmierci tracił swoją ludzką naturę, którą przez ileś lat przecież przejawiał (między innymi przez śmiech i żartowanie). Moim boskim zdaniem zawsze lepiej jest się śmiać, niżeli płakać. Wszyscy w końcu umrzecie, pogódźcie się z tym. Waszym wyborem będzie, czy śmierć stanie się dla was największym postrachem, czy może podejdziecie do niej na luzie (tak, można w ten sposób, ale trzeba mieć jaja).
Idealny przykład, że można podejść do tematu na luzie, choć z szacunkiem
       Tęsknię - jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało - za czasami, kiedy umierało więcej ludzi, a śmierć była powszechna i piła ze mną i Igness absynt w karczmach (damie nie wypada się upić, bogini może). Zawsze się jej bano, ale przyjmowano, że to naturalna kolej rzeczy. Dziś, w dobie implantologii i bioinżynierii genetycznej śmierć stała się błędem, zakłóceniem.
       Halo, wszyscy jesteście tylko ludźmi. Nie będziecie żyć wiecznie. Zrozumcie to i podajcie Mrocznemu Kosiarzowi dłoń, zanim on poda ją wam.
    A teraz, przeciwniku Heloim/człowieku bojący się babci Moher Commando, wpisz w Google "Meksykańskie Święto Śmierci", weź żarcie i zapitalaj na cmentarz odwiedzić pradziadków. Albo - tak jak robi się to na Bałkanach, widziałam na własne oczy - całą rodziną idźcie do świeżo zmarłego wuja i zjedzcie odświętny obiad na jego grobie. Zapewniam, że widok kilkunastoosobowej rodziny jedzącej na mogile dobre amciu z porozstawianych na cmentarnej ziemi talerzy jest bezcenny.
       Do najbardziej oczekiwanej przez Boską Mafię nocy zostało już tylko kilkanaście godzin, więc łapiemy za biały puder, czarne szaty, kosy i sztuczną krew. Wam, wyznawcy, radzimy to samo.
        Wesołego Halloween!



       Żartowałyśmy; krew, której używamy, nie jest sztuczna. Jest tłoczona na zimno z waszych gardeł podczas snu.
       Kolorowych koszmarków!

6 komentarzy :

  1. mój tekst odnośnie halloween: http://www.lukaszmigura.com/2014/10/halloween-kult-zmarych-czy-komercha.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiecze, winieneś najpierw nasz tekst przeczytać, a nie swój wrzucać.

      Usuń
  2. Jako przedstawicielka młodego pokolenia, ale tej części pokolenia które jedzie do najbliższego miasta 40 minut, względnie przez dwa dni przedziera się przez ośnieżone lasy kiedy autobus diabli wezmą, jednym słowem wsiun, nigdy nie brałam udziału w Halloween. Bardzo egzotycznie to brzmi, nieprawdaż? Zanim te trendy z zachodu przedarły się przez moje rodzinne lasy zdążyłam dorosnąć do wieku w którym już mnie to nie rajcuje. Co najlepsze, prekursorką tegoż święta była w mojej wsi ma własna matka, wtedy nauczycielka angielskiego, a pierwszym miejscem gdzie wycinano dynie- szkoła. Szkoła, której dyrektorką jest kuzynka księdza. Przez te nad wyraz dziwne i poplątanie połączenia nie miałam nigdy szansy stać się fanatykiem (zresztą, boję się fanatyzmu jak złego ducha) ani wygadywać straszliwych rzeczy na temat ludzi w prześcieradłach. Z tym małym wyjątkiem kiedy pomazali mi białą kredą czarny płot, ponieważ bali się wejść na działkę i zadzwonić do drzwi. Widać dom nauczycielki to gorzej jak chatka wiedźmy na kurzej nóżce. Wtedy przeklinałam na nich zdrowo, a cuksy zeżarłam sama, a co mi tam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heloim tego zło!!!11one11onejeden
    Tego się trzego wystrzegać, bo dzieciami kieruje szatan! On pożera ich duszę.
    Nie wiem czy śmiac się czy płakać widząc teksty superextrazzajebiściemądrych katoliczków, którzy hejtują Halloween nic o nim nie wiedząc, tylko to, co 'prawdziwego' usłyszą w radiu czy telewizji. Oczywiście nie obrażam katolików, chrześcijan, ba, nawet sama nią jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, on pożera ich dusze, kiedy one pożerają cukierki.
      Trudno się nie zgodzić...

      Usuń
  4. Fajny artykuł! Mimo upływu paru lat wciąż na czasie. Teraz nawet chyba jeszcze bardziej. Pamiętam, jak byłem dzieciakiem i helołin dopiero wprowadzał się do naszego kraju, a mój brat co roku w okolicach końca października znikał na pół nocy (snując się gdzieś po cmentarzu) by straszyć starsze Panie. :) Potem przychodził uradowany od ucha do ucha, a rodzice zachodzili w głowę skąd ta radość.

    OdpowiedzUsuń

Boska Mafia © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka