W kręgu fiszbin

     
          Salve, śmiertelnicy.

       Przybywamy z kolejną dawką życiowych mądrości, które tym razem dotyczyć będą bielizny. No, może nie do końca bielizny, ale części garderoby często doń zaliczanej. Dzisiejszy wpis będzie nieco bardziej prostolinijny niż poprzednie (w końcu gorsety są noszone tylko przez obyczajne, prostolinijne niewiasty!), więc jeśli nie jesteś grzeczną dziewczynką, nie czytaj tego.
         Chociaż nie, właściwie wcale nie będzie tak grzecznie; przecież zaglądamy babom pod sukienki...
       Zanim jednak przejdziemy do strefy majtek, należałoby wspomnieć o związanym z nią remedium na największy (dosłownie) kompleks niewieści, które to, jako Władczynie Wszechświata, mamy prawo i obowiązek wam zapodać:
      Powiedzcie - czy nie macie czasem wrażenia, że jesteście zbyt okrągłe? Marzenie o szczupłej sylwetce i talii osy zaprząta wasze głowy od rana do nocy? Chciałybyście małym kosztem osiągnąć wymiary 90-60-90, w dodatku bez diet i wyczerpujących ćwiczeń? Mamy dla was idealne rozwiązanie: zainwestujcie w gorset!





       Żartujemy, odłóżcie w końcu chipsy i bierzcie  rower między nogi. Samo nic się nie zrobi.

       Ostatnio Chaos napomknął o gorsetach przy okazji roztrząsania kwestii ideału babskiego piękna (część pierwszaczęść druga), więc teraz należałoby temat pociągnąć. Musicie wiedzieć, że obie zakochałyśmy się w tych fiszbinowych cudach parę ładnych stuleci temu (pierwsza miłość nie rdzewieje to chyba nie tylko utarty slogan), w związku z czym znamy trochę tę dziedzinę i chciałybyśmy wyprostować parę mitów z nią związanych. Od razu uprzedzamy, że swoją wiedzę czerpiemy z for i sklepów gorseciarskich, profesjonalnych blogów i ... autopsji.
       Tak, twoje boginie chodzą w gorsetach, czytelniku.
       Przygotowani na podróż po szufladach waszych prababek?
       Enjoy!

Jak to wygląda od spodu

Gorsety w czasach dzisiejszych dzielą się głównie na trzy rodzaje:
* overbust, czyli gorsety pełne, zakrywające biust
* underbust - kończące się pod biustem
* waist-cincher - pasy szerokości 6-8 calów mające redukować objętość talii.
Żakardowy underbust naszej ulubionej firmy


Ponadto gorsety mogą różnić się krojem, długością, wykończeniem i materiałem. Uwagę należy też zwrócić na fiszbiny - ich kształt i materiał, z którego są wykonane, ma kluczowe znaczenie w komforcie noszenia gorsetu. Zasadniczo wyróżnia się fiszbiny plastikowe i metalowe, z czego te pierwsze są polecane początkującym użytkowniczkom gorsetów. Metalowe fiszbiny są zdecydowanie mocniejsze, przez co gorsety, w których są użyte, mocniej ściskają i odkształcają ciało. Gorsety z fiszbinami plastikowymi są raczej formą przejściową, by przyzwyczaić sylwetkę do subtelnych, stopniowych zmian jej kształtu.

Historia gorsetem się toczy

     Pierwsze gorsety zaczęły się pojawiać w XIV wieku. Były to gorsety dość luźne, na szerokich ramiączkach i usztywniane w talii. W kolejnych wiekach pogłębieniu uległ dekolt, oczywiście ku uciesze męskiej części społeczeństwa; pole odkrytej powierzchni dekoltu u baby jest wprost proporcjonalne do poziomu zadowolenia z życia u faceta.
       W drugiej połowie XVII wieku i w wieku XVIII pożądane stały się gorsety posiadające wydłużenie z przodu, mocniej usztywniane, które modelowały sylwetkę. Jak widzicie, moda na płaski tyłek brzuszek nie jest niczym nowym. Te ciasno sznurowane zmieniały kształt żeber i tym samym wysmuklały sylwetkę (tak, to odpowiednik wycięcia sobie żeber wolnych). Było to wielokrotnie przyczyną deformacji płuc w okresie dziecięcym, a to prowadziło do niewydolności oddechowej, chorób w dojrzałym wieku i skrócenia życia.
      Chyba nie myślicie, że gorsety nosiły tylko dorosłe kobiety, których układ kostny był już całkowicie ukształtowany? Zresztą w tamtych czasach czternastolatki były wydawane za mąż, w końcu im wcześniej, tym więcej dzieci zdąży wydać na świat. Piętnastka - szesnastka bez męża i przynajmniej jednego małego potworka to stara panna, porażka społeczna i plama na honorze rodziny!
Klasyczny przykład starej panny w czasach wiktoriańskich.
 Dziewczyny, noście gorsety, inaczej żaden was nie zechce!
       Głównym zadaniem gorsetu w XVIII wieku było podniesienie biustu widocznego w głębokim dekolcie i wysmuklenie talii. Od gorsetu odstąpiono w okresie około rewolucyjnym, czyli na przełomie XVIII i XIX wieku. Jednak powrócono do nich już około 1820 roku.
     W wieku XIX gorsety przeżyły ponowny rozkwit. Pojawiła się wtedy najbardziej skomplikowana forma kroju. Gorsety sięgały do połowy bioder, a więc dodatkowo spłaszczały brzuch (yes! yes! yes!, zakrzyknęły wszystkie modnisie). Usztywniane i sznurowane w ten sposób, że ściskały nieznacznie górne żebra, a ostatnie 3-4 zaginały wręcz do środka, zmniejszając tym samy objętość klatki piersiowej i spłycając oddech. Szycie gorsetu w domu powoli stało się niemożliwe - poźnowiktoriańska moda na obcisłe suknie z powłóczystym dołem wymagała gorsetu idealnego, powstawał on więc z parunastu oddzielnie krojonych kawałków, których zszycie i usztywnienie stało się sztuką - to narodziny przemysłu gorseciarskiego, gorset wylądował na sklepowych półkach. Firmy je produkujące zalecały, by nosili go wszyscy - kobiety, mężczyźni, dzieci, a nawet kobiety w ciąży! Nie, nie żartujemy.


Można? Można. Tylko te dzieci jakieś takie niemrawe...
      W tym to właśnie okresie gorsety doszły do swojego ekstremum, czyli tight lacingu - techniki wiązania tak mocnego by talia była możliwie jak najcieńsza, co prowadziło do chorób wewnętrznych, niewydolności oddechowej (po co komu oddychanie? W dupach się poprzewracało od tego dobrobytu!), a przede wszystkim do zniekształcenia żeber. W okolicach talii gorsety krępowały narządy wewnętrzne, deformowały je i nienaturalnie rozmieszczały w ograniczonej przez gorset przestrzeni organizmu. Prowadziło to do wczesnych zgonów, krwotoków wewnętrznych i niewydolności oddechowej. Szczególnie szkodliwy wpływ miały dla rozwijających się dopiero organizmów dzieci.
       Oj tam, oj tam.
    Gorsety wyszły z użycia dopiero w XX wieku. A może nie do końca? Ostatnio widzimy przecież stopniowy powrót do tej części garderoby, szczególnie wśród przedstawicielek niektórych subkultur młodzieżowych...

       Dobra, kiedy wiecie już co nieco na temat historii tych fiszbinowych cudów natury, należałoby przejść do codziennego elementu życia bogów.
        Do mitów.
      Przez kilka stuleci (nie zawsze mądrego) użytkowania gorsetów narosło wokół nich wiele ciekawych twierdzeń. Niektóre z nich mają w sobie ziarno prawdy, inne są wyssane z palca, jeszcze inne są po prostu kontrowersyjne. Jeśli więc, wyznawczyni, chcesz zapakować swoje fałdki mięśnie brzucha w arcypiękne opakowanie, iluminuj się dalej boskim doświadczeniem. Oto dziesięć podstawowych mitów na temat gorsetów:


        Mit #1 
Wszystkie gorsety są dla kobiet, których brzuch rozwinął się tak bardzo, że zaczyna kolonizację, czyli
Po co ci, przecież chuda jesteś!

Szkoda, że kiedyś trzeba to zdjąć
       Pamiętacie nasze remedium na kompleksy, które zostało umieszczone we wstępie? No właśnie problem w tym, że nie jest nim gorset. Pogląd, że gorsety są zarezerwowane dla niewiast z nadwagą, jeśli nie otyłych, wciąż jest bardzo rozpowszechniony wśród naszych babć i mam. Oczywiście mają one na myśli głównie wyszczuplająca odmianę tej części garderoby, która przyjmuje postać elastycznego pasa mającego ukryć pod ubraniem mankamenty sylwetki. Wstydzicie się boczków? No to zróbcie coś z nimi. Noszenie takiego pasa nie spowoduje nagłego spadku kilogramów, na bogów! Równie dobrze możecie owinąć się szczelnie folią śniadaniową.
    Co, folia szeleści? No to owińcie się bandażem. Ćwiczenie obwojów zawsze w cenie.

Overbust, czyli alternatywa dla stanika
  Potwierdzeniem tego stereotypu  jest chociażby reakcja jednej ze starszych znajomych na wieść o zamówieniu przez Chaos pierwszego gorsetu: Po co ci, przecież ty chuda jesteś! No dobra, niewiele ponad pięćdziesiąt kilo żywej wagi to jeszcze trochę za mało, żeby kwalifikować się na gorsetową terapię odchudzającą, ale my przecież nie kupujemy sobie bandaża elastycznego w rozmiarze XXXXXXL!
       Tym bardziej, że taka terapia jest absolutnie nieskuteczna, o ile żrecie jak żarłyście i zawstydzacie Puszczę Amazońską poziomem kwitnięcia przed telewizorem. Zwykłe gorsety są przewidziane dla tych "normalnych" dziewczyn. I dla chudych też, chociaż zdają się wówczas jeszcze chudsze. Na naprawdę otyłych osobach gorsety na metalowych fiszbinach wyglądają nieestetycznie i nieco kiczowato, tym bardziej, że spłaszczając brzuch wypychają tłuszczyk w górę i w dół, tworząc efekt dziwnych balonów nad i pod tą częścią bielizny.
Mit obalony.





Mit # 2
Gorset nosi się na ubraniu

Mniej znana strona gorsetu
    Wystarczy spojrzeć na większość współczesnych stylizacji z użyciem gorsetu, by stwierdzić z całą pewnością, iż jest to wierzchnia część garderoby. Prawda jest taka, że tendencja ta powstała w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci; pierwotnie noszono gorsety pod ubraniem, gdyż były uważane za część bielizny. Potem jednak nastały czasy Supermana, który (jak powszechnie wiadomo) nosił majciochy na spodniach, więc baby podłapały ten patent i zaczęły wyciągać gorsety na wierzch. Oczywiście te dzisiejsze projektuje się do noszenia na ubraniu lub zamiast niego (overbust), nie mniej jednak gdyby współczesną gotkę przeniesiono w czasy królowej Wiktorii, porządne kobiety padłyby na zawał.
Mit potwierdzony (XX-XXI wiek), obalony (przed XX wiekiem)




Mit #3

Gorset to pułapka na kobietę

       Oczywista bzdura. Pułapką na kobietę jest centrum handlowe.
    Tak naprawdę mamy tu na myśli pogląd mówiący, że kobieta w gorsecie nie może się poruszać. Zapewne został on wyniesiony z czasów, gdy baby oprócz gorsetu nosiły krynoliny i turniury, które stanowiły prawdziwą przeszkodę dla potencjalnej uciekinierki czy kochanki. Sam gorset nie odegrał znaczącej roli w unieruchamianiu niewiasty. Z własnego doświadczenia wiemy, że ruchy tułowia są wówczas nieco ograniczone, bo gorset wymusza prostą postawę, nie mniej jednak kucanie, obracanie góry ciała czy nawet zginanie się w pasie jest możliwe. Zdarzyło nam się nawet sprzątać w gorsecie (służba na urlopie, wakacje zobowiązują) i nie odczuwałyśmy przy tym dyskomfortu. Można? Pewnie, że można.
Mit obalony.




Mit #4
Nadmierne eksploatowanie gorsetu wywołuje atrofię mięśni i problemy z kręgosłupem


Smutne skutki picia wódki noszenia gorsetu 
      To idealny przykład na potwierdzenie trafności powiedzenia Co za dużo, to niezdrowo. Rzeczywiście, nadmierne używanie gorsetu, czy to poprzez za szybkie tempo ściskania czy za długie noszenie na nietrenowanej talii, może spowodować problemy ze zdrowiem. Dziewczyny często zapominają, że systematyczne zakładanie gorsetu  naprawdę doprowadza do modyfikacji ciała w obrębie  tułowia (zmniejszenie obwodu talii) - a z modyfikacjami, jak wiadomo, trzeba uważać. Podobnie jak nikt nie rozpycha sobie tuneli w uszach, wsadzając w nie na chama pięciozłotówki/opony od traktora, tak samo gorsetomaniaczka nie będzie ściskać się gorsetem o obwodzie docelowym o 40 centymetrów mniejszym od naturalnego. Gorsety zazwyczaj redukują obwód o kilka do kilkunastu centymetrów. Oczywiście tym samym gorsetem możemy osiągnąć różne stopnie wyszczuplenia talii - wszystko zależy od poziomu wiązania.
       Wciąż należy pamiętać, że gorsetu nie należy ściskać za mocno (praktyczna rada: kiedy robisz się zielona/biała i masz minę jak ryba wyjęta z wody, poluzuj sznurek) ani nosić za długo bez odpowiedniego przygotowania. Ostatnio słyszałyśmy o idiotycznym trendzie wśród gorsetomaniaczek, który nakazuje spanie (sic!) w ciasno zasznurowanym gorsecie. Taka zabawa może niestety bardzo źle się skończyć - całonocne i całodzienne eksploatowanie gorsetu bardzo męczy i osłabia ciało. W nocy powinno się ono regenerować, a nie leżeć w nienaturalnej pozycji. W końcu skoro nie chodzicie spać w jeansach i koszuli ze stójką, bo to niewygodnie, dlaczego chcecie spać w gorsecie? No i fiszbin szkoda, szybciej się odkształcają. Noszenie gorsetu faktycznie sprawia, że mięśnie pleców się rozleniwiają - nie muszą podtrzymywać grzbietu,  bo robi to za nie rodzaj zewnętrznego szkieletu (gorsetomaniaczka=skorupiak). Prowadzi to do atrofii, czyli zanikania nieużywanego organu (w tym wypadku właśnie mięśni przyszkieletowych). W skrajnych przypadkach dochodzi do niedowładu kończyn dolnych (uciśnięcie tętnic i co większych żył, a takżee nerwów). Aby temu zapobiec, dziewczyny powinny stosować ćwiczenia na mięśnie pleców - wystarczy nawet parę minut dziennie, a upieczecie kilka pieczeni na jednym ogniu. Nie będziecie musiały martwić się atrofią ani wypadaniem dysku z osłabionego i przeciążonego kręgosłupa.
Jeśli więc myślicie głową, a nie gorsetem, nie dopuścicie do sytuacji stwarzającej zagrożenie dla waszego zdrowia. Jeśli nie myślicie... Cóż.
Mit potwierdzony.


Mit #5
Wszystkie gorsety są takie same/nie ma różnicy, z której firmy zamówię

       Nie, nie i jeszcze raz nie. Gorsety różnią się budową i kształtem, długością (np. typ dla osób wyższych, tzw. longline), niektóre modele mają panel kryjący z tyłu, inne nie mają; różna jest także ilość haftek (zapięcie na tzw. busk). Nawet fiszbiny nie są takie same - mogą być metalowe lub plastikowe, spiralne lub płaskie. Ponadto dochodzą różnice w materiałach użytych po produkcji...
       Warto zwrócić uwagę na firmę, z której zamawiamy gorsecik. Boska Mafia jednogłośnie poleca polskie PaperCats (kocie gorsety tutaj).
Mit obalony.


Obecna rekordzistka świata w dziedzinie
"najwęższa talia"


Mit #6
W gorsecie nie można oddychać

          Można oddychać. #potwierdzoneinfo
       Tak naprawdę przy normalnym ściśnięciu przez pierwsze dwie-trzy minuty czuje się gorset na sobie. Potem ciało się przyzwyczaja. Oczywiście nie zalecamy uprawiania sportów wyczynowych ze ściśniętą talią, ale nie widzimy przeciwwskazań do oddychania.
Mit obalony.




Mit #7
Potrzebuję pokojówki! Sama się przecież nie zawiążę...

      Zawiążesz, zawiążesz. Trzeba tylko znać technikę. Najprościej zawiązać się samej, kiedy sznurki schodzą się do środka (i te z góry, i te z dołu) - pociągamy od skrajni do centrum tak samo, jak gdybyśmy chciały zawiązać trampki, po czym przekładamy końcówkę prawego sznura do lewej ręki, a lewego do prawej ręki. Następnie ciągniemy, aż będziemy zadowolone z efektu, a na koniec zabezpieczamy węzłem (coś dla żeglarzy!).
Mit obalony.




Mit #8
Gorsety to drogi interes, w dodatku sprowadzany ze Stanów

       A kto bogatemu zabroni?
Właściwie zawiązany gorset
      Na polskim rynku działają firmy gorseciarskie, więc nie trzeba sprowadzać gorsetów z Chin, USA czy innej Indonezji. Tym bardziej, że te z wielkich ymperiów często wcale nie są lepsze jakościowo od tych rodzimych. Ceny również nie porażają - można co prawda sprowadzić sobie gorsety za tzw. gruby hajs, ale na rynku są dostępne dobre jakościowo produkty za 150-200 złotych. Po co przepłacać?
Mit obalony.




Mit #9
No dobra, a co z jedzeniem? Przecież będę mieć ściśnięty żołądek!

       Nie do końca. Przez ubranie gorsetu może trochę zmniejszyć się (chwilowo) pojemność żołądka, ale nie znaczy to, że będziecie zwracać na sam widok jedzenia. Ekstremalne ściśnięcie może wywoływać dyskomfort i ból uniemożliwiający jedzenie, ale rozsądne noszenie gorsetu nie wpływa zasadniczo na waszą zdolność pochłaniania żarcia. Będziecie jamochłonami dalej... tylko że w gorsetach. Noszenie gorsetu ma być przyjemnością, a nie karą!
Mit obalony.



Mit #10
Życie bez gorsetu ma sens

MIT OBALONY. DEFINITYWNIE.



***

       Uff, przebrnęliśmy przez dziesięć mitów na temat gorsetów, więc możesz powiedzieć, że masz już jakieś pojęcie na ich temat. Najważniejsza zasada brzmi: noszenie gorsetu ma być fajne, nie bolesne. Jeśli coś ci nie pasuje - zdejmij gorset/luzuj sznury. Zdrowie jest najważniejsze, drogie wyznawczynie (chociaż jesteśmy świadome, że perspektywa kurortów w naszym Niebie jest bardzo kusząca)!
       Czy teraz, po przeczytaniu naszych wywodów, jesteś gotowa kupić swój pierwszy gorset? Jeśli tak, to nie zwlekaj i zamawiaj. Jeśli nie... przeczytaj jeszcze raz.
        Spływamy do Paryża w poszukiwaniu nowych cudeniek do kolekcji. Niech gorset będzie z wami!

11 komentarzy :

  1. Fajny post, bardzo dobrze mi się go czytało.
    Ale trochę mnie odstrasza czarny wygląd :/

    Poklikasz w linki z ciuchami? Bardzo mi na tym zależy :*
    http://batmanowy-blog.blogspot.com/2014/08/przeglad-sklepu-sheinside.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety - w erze cukierkowo-pastelowych motywów innych blogerek MUSI być czarno. :) Tym bardziej, że w mojej szafie można znaleźć tylko czarne ubrania.


      W końcu jestem w mafii.
      W Boskiej Mafii.

      Usuń
  2. Chrzanić to, czy się komuś podoba wygląd bloga czy nie. Dosyć mam pastelowych, cukierkowych czy idealnie białych blogasków o niczym. Wasz jest kawałem czarnego CZEGOŚ ociekającym jeszcze większą tego czegoś ilością. Naprawdę dobry wpis, sporo się dowiedziałam, sporo przemyślałam, czasem uśmiechnęłam od ucha do ucha. Zabrzmię jak słitaśna blogereczka, ale blog leci na listę czytelniczą, bo kiedy tylko weszłam w link i przeczytałam nagłówek, stwierdziłam, że oto znalazłam coś dla siebie.

    Btw, kupiłam swój pierwszy gorset na restyle (co mi odwaliło?) i teraz strasznie żałuję. Jestem bardzo drobna i kiedy po raz kolejny spadła mi waga, stał się po prostu nagle jakoś za duży. Chyba muszę udać się do gorseciarki, nie znam się na rozmiarach gorsetów, boję się, ze znów coś schrzanię i będę żałować. Wiecie może ile kosztuje taka impreza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne coś ma zawiera boski pierwiastek, dlatego jest super ;) Zauważam korelację między bielą w motywie a ilością pustki w pustce, jeśli chodzi o notki na tychże blogach. Oczywiście nie zawsze, nie mniej jednak "pastelowa biel" stała się bardzo modna w świecie dziewczynek-blogereczek. Wiedzą, co cieszyło się wzięciem w ostatnich miesiącach, więc wykorzystują to. Mam wrażenie, że te blogi są robione wszystkie na jedno kopyto...

      Ja kupiłam swój pierwszy gorset na Papercats. Z Restyle mam bardzo dużo koszulek, spódnicę i torebkę - i te rzeczy sprawują się bez zarzutu, polecam i planuję kolejne zakupy (marzy mi się obłędny klucz-spinka z "Alice in Wonderland") Przed zakupem naczytałam się opinii gorsetomaniaczek i dlatego byłam nastawiona na omijanie Restyle szerokim łukiem w dziedzinie gorsetów. Kupowanie tam tych fiszbinowych cudeniek jest trochę jak rosyjska ruletka - albo trafi ci się dobry, albo taki z Corsets-UK. Ta firma ogólnie nie jest polecana, a Restyle ponoć sprzedaje gorsety przez nią robione; takie jajko z niespodzianką, nieprawdaż? ;)

      Usuń
    2. No i się rozpędziłam tak, że zapomniałam napisać o gorseciarkach. Nie na darmo noszę imię Chaos.

      Szycie gorsetu na zamówienie jest imprezą droższą niż kupienie gotowego modelu, ale za to pewniejszą, bo jest on szyty specjalnie dla klientki (pod jej wymiary i preferencje). Jeśli chodzi o tę materię, to nie mogę powiedzieć więcej - niestety - bo nigdy nie byłam zmuszona korzystać z jej usług. Czekam, aż do sprzedaży wrócą żakardowe overbusty z Papercats, wtedy oddam wszystkie pieniądze, by go zdobyć! :D

      Usuń
  3. Ja nie noszę gorsetów, ale nie wykluczam, że kiedyś się zaopatrzę:)

    Obserwujemy? http://jjustyys.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio wzięła mnie chętka na takie cudo, ale nie w celu związania się w zbroi tylko po prostu- podoba mi się ten styl. No i nie trzeba martwić się, czy jedyny znośny biustonosz wrócił z prania. Niestety, mój obszar poszukiwania zawęża się do ciuchlandów, a przy wzroście godnym koszykarki trudno tam znaleźć coś w dziele damskim. Mimo to gorset ostatnio widziałam i to całkiem przyzwoity.
    W zakresie ciuchów dawnych /średniowiecznych /wiktoriańskich /ogólnie starych żyję wśród samych specjalistów. Kumpela zajmuje się szyciem strojów damskich (w tym też gorsetów, ma dziewczyna talent) a mój nauczyciel historii z kolei szyje męskie, więc na wszelkich uroczystościach szkolnych cała klasa paraduje w kontuszach i sukniach do ziemi i jeszcze jakoś nikt nam nie zasłabł, chociaż nawet tańczyłyśmy w gorsetach, a na pewno śpiewałyśmy i wrzeszczałyśmy. A niby oddychać się nie da....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bukowino, a longlace'y próbowałaś obczaić? ;) Igness też jest wysoka i zwykłe gorsety są przykrótkawe, więc po prostu wybiera te dłuższe.
      Średniowieczne ciuchy są super, potwierdzam. Tylko tych długaśnych, szerokich rękawów przy sukniach nie komentuję. Super, że ktoś zajmuje się odtwarzaniem starych ubiorów - można liznąć trochę historii "w życiu", a nie z książek. No i napatrzeć się można na starą dobrą broń białą, której jestem wielką fanką!

      Usuń
  5. ja tak samo nie nosze gorsetów bo moim zdaniem nie potrzebuje az taka gruba to ja nie jestem xD hhaaha zapraszam na nowy rozdział ;) http://destiny-of-prophecy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w żadnym razie nie jestem gruba, a jednak gorset noszę. Chyba wyjaśniłam to nawet w micie nr 1... ;)

      Usuń
  6. Bardzo fajny wpis. Będę zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń

Boska Mafia © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka