Piękna czy bestia, część 2

       Ave!
       Wakacje-nie-wakacje; czasu zadziwiająco mało, żeby pisać. Inni blogerzy piszą zapamiętale i namiętnie, a my zdążyłyśmy dodać tylko jeden post.
       Cóż, oni nie mają na głowie sterowania całym wszechświatem.
       Wracamy dziś do tematu ideału baby na przestrzeni wieków. Przeprowadziłam was, wyznawcy, przez różniste epoki i dotarłam z wami aż do oświecenia (lepiej to sobie przypomnij). Mówię tu oczywiście o oświeceniu jako rozdziale w dziejach Europy, nie o polskim oświeceniu, które skończyło się w 1822 wraz z wydaniem Ballad i romansów Mickiewicza (jeśli już przy nim jesteśmy, to radzę zajrzeć do dzieła Władysława Broniewskiego o tym samym tytule - taka wersja zdecydowanie bardziej do mnie przemawia; może dlatego, że nie lubię romantyzmu). To oświecenie runęło w 1789 roku z okazji Wielkiej Burżuazyjnej Rewolucji Francuskiej.

       Łup! Zdobyto Bastylię, więźniowie rozpierzchli się na wszystkie strony, a króla wnet powiedziono na szafot. Królową też, ale trochę później. Nacierpiała się bidulka, ale klasę zachowała do końca; gdy Maria Antonina wbiegała na schody szafotu, nadepnęła katowi na nogę, za co uprzejmie go przeprosiła. Brawo dla tej pani, naprawdę. Z ważniejszych rzeczy warto wiedzieć, że uchwalono Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, jednocześnie odrzucając projekt Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki. Jak widać, kobieta nie człowiek.
       Rozmówimy się w Piekle, przedstawiciele Konstytuanty.

Wolność wiodąca lud na barykady. Propsy dla pana w cylindrze

       Wraz z odejściem arystokracji przeminęła moda na rozłożyste namioty suknie obwieszone złotem i klejnotami większymi niż ściśnięte przez gorset wnętrzności (w sumie gorsety, prywatna miłość Boskiej Mafii, to temat na osobny wpis). Baba miała być silna, swojska i powinna sprzyjać rewolucji! Nie bez znaczenia pozostawał też fakt, że przeciętna obywatelka nie miała kasy na udawanie choinki - w końcu lud zwalczał burżuazję!
       Nadeszły nowe czasy. Co bogatsi, których stać było na podróże po świecie (albo pojechali z Napoleonem do Egiptu uczyć się ujeżdżać wielbłądy, whatever), podpatrzyli coś niezwykłego w stylu ich starożytnych braci. "Ale ten antyk był zajebisty zacny!", krzyknął ktoś, a za nim krzyknęła to cała Europa. Styl, który rozwinął się, bazując na wzorcach Rzymu, Grecji i Egiptu, nazwano wkrótce stylem empire. Kobiety oszalały na punkcie białych prześcieradeł drapowanych w odcinane pod biustem kiece.

Biało-czerwono, patriotycznie

       Fryzury też musiały być antyczne ponad wszelką miarę, więc z chęcią poddawano je trwałej ondulacji i szarpano się z lokówką. Stop, z papilotami*.

Rękawiczki takie antyczne, wow

       Niedługo później skończyły się dobre czasy Napoleona- w niełaskę odeszły też propagowane przezeń prześcieradła. Powrócono do gorsetów i krynolin, a kobieta znowu stała się eteryczną istotą (Kobieto, boski diable puchu marny i te sprawy), która służyła do podnoszenia prestiżu męża i ładniewyglądania w salonie. Prawo głosu? Eeee, po co! Niech się baby cieszą, że wreszcie zaczęto produkować profilowane buty na prawą i lewą nogę. Tak, wcześniej były jednakowe. Wśród mieszczanek zapanowała moda na absurdalnie wielkie i przystrojone kapelusze, wzorowane (tylko na papierze) na męskim cylindrze. Kobity stawały się powoli niewolnicami mody, a raczej niewolnicami Stylowego Imperium Paryskiego.

Najlepszy przykład na to, że moda nie jest dla wszystkich

       Kobieta musiała być modna! Co z tego, że nad skręcaniem fali i loczków panie (i ich dziewki pokojowe) spędzały długie godziny? Co z tego, że udrapowana suknia nie była zbyt wygodna, a bufiaste rękawy były czasem nierzadko tak napompowane, że ograniczały widoczność? Nie mówiąc już o tych cholernych kapeluszach. Naprawdę, nie mogę tych nakryć głowy zrozumieć...
       
Spróbuj dziś wyjść na ulicę z konarem na głowie i mierz stoperem czas do przyjazdu psychiatry

              Mniej więcej w połowie XIX wieku moda uległa zmianie. Paryski Dyrektoriat ds. Stylu wydał oświadczenie, w którym wyraził poparcie dla rozwoju fabryk produkujących namioty (industrializacja, no wiecie); w odpowiedzi wszystkie niewolnice damy ochoczo wdziały na siebie wyjmowane z namiotów stelaże i udrapowały nań obszerne kiecki, stając się ogromnym meblem salonowym. Konstrukcja przez nie noszona była przedmiotem kpin, bo co większa, to sprawiała więcej problemów - dama strącała nią przedmioty, nie mogła siadać, przełazić przez drzwi, a w dodatku przy mocniejszym podmuchu wiatru kiecka mogła podwinąć się i ujawnić, co dama ma (lub czego nie ma) pod spodem. A dobra kobieta (szczególnie za czasów królowej Wiktorii) to obyczajna kobieta! Ponadto suknie na stelażu tak szybko płonęły po zetknięciu ze źródłem ognia... Nie mniej jednak nastał czas krynolin, a po nim, kiedy do użytku weszły namioty typu Ogromny Naparstek, czas turniur. Dobra wieść jest taka, że kapelusze zmalały.

Trzymać kogoś na odległość kija nabrało nowego znaczenia

Modne, wiotkie niewiasty w sukienkach typu Ogromny Naparstek

       Im bliżej wieku XX, tym wygodniejsze stawały się stroje. A przede wszystkim kobiety stawały się bardziej wyzwolone! Najpierw wyciągnięto spod halek żelastwo, żeby zainwestować je w rozwijający się przemysł zbrojeniowy. Spódnice opadły smętnie, odsłaniając mankamenty kobiecej urody, więc sprytne baby: hyc, mocniej ścisnąć gorset! I jakoś to szło, dopóki nie nastała I wojna światowa.

Na kolana, nędzniku!, zakrzyknęła pani po prawej

       Podczas wojny - wiadomo - stroić się trudno, skoro wszędzie strzelają i trzeba rannym pomagać, a po okopach niewygodnie się łazi w długiej kiecy. W gorsecie też niewygodnie (bluźnierstwo, powiada Boska Mafia), więc niejaka Mary Phelps Jacob w 1915 roku zdejmuje go i wywala, wdziewając za to pierwszy produkt stanikopodobny, uszyty na kolanie z dwóch chustek do nosa. Niewiasto, która to czytasz: pomnij na tę kobietę! Dzięki niej nie musi cię ubierać służąca albo matka. No i masz możliwość hiperwentylacji.

Mary i jej biustonosz

     Lata 20. i 30. kojarzą się nam z elegancją w czystej postaci, starym kinem i sznurami pereł. Na rynek weszła Coco Chanel i od 1915 zaczęła rewolucjonizować modę. Jej odważne stylizacje stawiały na wyzwolenie i komfort kobiet, nie na ładniewyglądanie w salonie męża. Koniec czasów, kiedy facetom było wolno wszystko, a babom nic! No, przynajmniej w Europie. Perfumy tej pani, znane jako Chanel No. 5, stały się synonimem elegancji i luksusu; właśnie taka powinna być kobieta tamtych dekad.

Francja-elegancja

Zabawne kapelusiki zawsze w cenie
       Bum, II wojna światowa! Kiecki niby krótsze, ale po okopach dalej łazi się niewygodnie. Dziewczyny udowadniają, że są tak samo silne jak ich męskie odpowiedniki; pracują, biją się na froncie, wychowują dzieci, odbudowują społeczeństwo. Świat po wojnie zmienia się drastycznie: wszyscy pragną ładu i porządku, przerażeni destrukcyjnymi umiejętnościami gatunku ludzkiego. Umierają miliony ludzi. Po 1945 roku naturalnie następuje eksplozja demograficzna, a wraz z nią zmiana wizerunku kobiety; w krajach kapitalistycznych staje się dobrą żoną, której celem życiowym jest prowadzenie domu, wychowanie super-dzieci i uszczęśliwianie ciężko pracującego w biurze męża, a w krajach bloku wschodniego zostaje obwołana twardą sztuką, która wraz z podobnymi sobie towarzyszkami odbuduje zniszczony kraj.

Zachód: powrót do elegancji i klasycznej małej czarnej autorstwa Coco Chanel

Wschód: kobiety ludem pracującym

       W latach 50. i 60. XX wieku upowszechnił się wizerunek kobiety-pani domu, o którym mówiłam już wcześniej. Powstały nawet podręczniki traktujące o tym, jak być dobrą żoną! Obserwując dzisiejsze społeczeństwo widzę, że przydałyby się też pozycje pt. Jak być dobrym mężem, Jak być dobrym rodzicem i nie mylić bezstresowego wychowania z hodowaniem pasożyta, Jak rozmawiać z rodzicami, żeby przeżyć wiek dojrzewania i Jak nie doprowadzić wnucząt do stadium otyłości klinicznej. Trendy na Zachodzie przybrały postać stylu pin up nastawionego na kobiecość i pewien rodzaj przekornej, szalonej zmysłowości ukrytej pod płaszczykiem grzecznej, dobrze ułożonej pani domu. Pin up girls były marzeniem z zawieszonego nad chłopięcym łóżkiem plakatu, marzeniem dorodnym i rumianym, a jednocześnie zawadiackim i uroczym. Zaakceptowano mankamenty ciała ludzkiego i jakieś wystające tu i tam wałeczki tłuszczu, na których widok modelka-wieszak dostaje dziś spazmów. Wystarczy powiedzieć, że do dziś wiele kobiet wzoruje się na ubraniach lat 50., nazywając je ciuchami prawdziwych kobiet, a nie sztucznych dziewczynek jedzących waciki.

Nie, ta pani nie nosi rozmiaru 32

       Co było potem, niektórzy z nas wiedzą z autopsji. Z odmętów halucynacji wyłonili się hippisi i ich spodnie-dzwony, a po nich utlenione kłaki ludzi z lat 70., 80. i 90. Moda zmieniała się coraz szybciej i szybciej, ale ideał kobiety Zachodu dążył do jednej postaci:

Statystyczna modelka kilka lat temu

       Obojętnie, czy dziewczyna była blondynką czy brunetką, szatynką czy rudą - ma być młoda i chuda. Jak najmłodsza i jak najchudsza. Wenus z Willendorfu płakała nad gazetą, obserwując umieszczone w niej zdjęcia anorektyczek w najmodniejszych ciuchach. Podstawą żywienia stało się jedno jabłko dziennie i wacik nasączony sokiem pomarańczowym. I czasem, w ramach rozpusty, czarna kawa. Bogowie, prawie jak Tłusty Czwartek! Zaczęto poważnie eksperymentować ze skalpelem (radzę poczytać o operacjach w Ameryce Południowej i w Azji - zerknijcie na bloga, którego sama chętnie odwiedzam, mianowicie na Azjatycki Cukier) i inwestować w wygląd, by osiągnąć perfekcję, czyt. szczupłość, białe ząbki, duże oczy, duży biust, kształtne biodra, prosty nos, szparę między nogami, "zdrową" opaleniznę (uwaga: bogowie się nie opalają, mówię wam to z całą świadomością), wcięcie w talii, czystą cerę, twarz bez zmarszczek, lśniące i zdrowe włosy, zadbane dłonie, bla, bla, bla... Zawsze nam czegoś będzie brakować. Zawsze. I te uszy takie odstające.
       Ale od czego jest Paint fotoszop?
       W ostatnich latach obserwuje się wzrost zainteresowania tzw. zdrowym stylem życia, propagowanym nie tylko przez lekarzy, dietetyków i trenerów fitness, ale również przez celebrytów. Coraz więcej ludzi świadomie układa sobie dietę, uprawia regularnie sport i dąży do dobrej formy i zdrowia, nie do sztucznego ideału kreowanego przez billboardy. Przesada nie jest dobra w żadną stronę, a niestety żyjemy w czasach, w których jedne dziewczyny umierają na anoreksję, a inne z powodu otyłości.
       Modelki też przestają być zastraszająco chude, zdarzają się nawet panie w rozmiarze size plus, czyli  większym niż 36. No i dobrze, macie moje błogosławieństwo.
       
       A teraz zburzę wam światopogląd, wyznawcy, podsumowując ten długi wywód: ideał nie istnieje.

       Nie będzie epopei na dwanaście tomów, w której rozwodzę się na ten temat. Do tego każdy z was musi dojść sam. Jeśli przeczytałeś to do końca - gratuluję, masz dodatkowe punkty przy rekrutacji do naszego Nieba. Widzimy się niebawem, kiedy będę roztrząsać panel kryjący w gorsetach i inne kwestie, które was, śmiertelnicy, nurtują. Bo nurtują, prawda?
       Tak czy inaczej, pozdrawiamy z wysokości tronu - ja i mój kot.
 ***

* Jako bonus dorzucam zdjęcie maszyny do trwałej ondulacji. Fotografia wykonana w 1920 roku.



KOLOROWYCH KOSZMARÓW, NIECH ABSYNT BĘDZIE Z WAMI!

3 komentarze :

  1. Kurde wpis na wysokim poziomie :D
    Zazdroszczę talentu:*
    Świetny blog :D
    Zapraszam do siebie :
    http://dobieszowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Boska Mafia © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka